piątek, 5 czerwca 2015

Kłębek myśli


Tak jak większość kobiet mam kompleksy, te mniejsze i te większe, te z którymi jakoś da się żyć i te z którymi walczę od lat.. w sumie w swoim życiu nie spotkałam drugiej istoty płci pięknej, która nie wytypowała by żadnego mankamentu w swoim ciele... bo każda z nas COŚ takiego ma! A to biodra za duże, a to nosek garbaty, a to uszko odstające, a to fałdka (która zawsze wyłazi jak jej być nie powinno, pff), a to tyłeczek za mało albo za duży, a to włosy kręcone jak chcemy proste , proste jak kręcone, a to piegi albo ich brak ... i tak można być od rana do wieczora przez dni parę debatować, a jak jakaś inna kobitka się dołączy to i końca nadal nie będzie widać! 

Ale dlaczego? Dlaczego żadna z Nas nie akceptuje siebie takiej jaka jest? Czemu nie potrafimy spojrzeć na siebie przez różowe okulary albo po prostu z perspektywy innej osoby? Jak to się dzieje, że żyjąc tyle lat same ze sobą, w naszym ciele nie jesteśmy wstanie docenić, zaakceptować i pokochać siebie centymetr po centymetrze? 

Skąd biorą się te wszystkie stereotypy? Długonogich, blond, bez grama tłuszczu i krągłości piękności, wiecznie uśmiechniętych, nieskazitelnie wymalowanych, z idealnie przypudrowanym noskiem, przepięknie leżącą kiecką i szpilą na nóżce że ho ho? 

Kiedy miałam te naście lat ( a troszkę już lat minęło od tego czasu), poszukując siebie przez parę dobrych latek, przekopałam się przez masę pomysłów, stylów, gatunków muzyki, poglądów... i podejrzewam, że każdy tak miał, ma i mieć będzie. Aż pewnego dnia zasypiając uznałam, że przecież to ja mam być szczęśliwa, muzyka, którą słucham ma grać mi w serca i nie liczy się co to jest, czy ulubione piosenki są tego samego gatunku, raz może podobać mi się rock a raz mogę sobie podśpiewywać disco polo! Raz nosić szpile aż do nieba i elegancki kok na głowie, a następnego dnia biegać a trampkach i rozwianym włosem! Mam prawo do własnego zdania, poglądów i mam prawo po prostu być sobą! I to w jakiś sposób uświadomiło mi, że jestem kim jestem, jestem sobą, że to ja decyduję o tym jak może życie będzie wyglądać i o tym kim ja będę i jaką rolę będę w nim odgrywać! W jakimś stopniu zaakceptowałam siebie, mimo że parę kompleksów nadal mam, z większości pozostałych zrobiłam atut (ale to z wiekiem do mnie dopiero dociera), a resztę albo zgrabnie ukrywałam albo przymykałam na nie oko... jakoś sobie przecież trzeba radzić! 

Nie da się przecież przechodzić obok siebie obojętnie! Bo jak my sami siebie nie docenimy, to kto ma to zrobić? Jak my siebie nie szanujemy i nie kochamy, to jak mamy szanować i kochać innych, i jak innymi mają pokochać nas? 

Miłych przemyśleń, w taki cudowny słoneczny weekend, pozdrawiam 


Ps. coś miłego dla oka i dla ukojenia umysłu :) Tylko pozazdrościć dla tych którzy mają takie widoki teraz osobiście 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz